Toruń - Olsztyn - restauracje - knajpy - opinie - recenzje - obsługa - jedzenie

Znam takich, którzy fortunę zostawili w maszynach hazardowych. Są i tacy - o nich nie trudno- którzy piją. Trafiają się filateliści i inni hobbyści. Kolega dwa lata odkładał i kupił sobie czterdziesto-calową plazmę. Ja jadam "na mieście". Taka to moja słabość. I aby było jasne nie jestem ekspertem kulinarnym, mam średnio wyczulone podniebienie, nie kończyłem szkoły gastronomicznej. Moje obserwacje odnoszą się głównie do standardu lokalu, otoczki wokół jedzenia. Same smaki są warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. I kiedy kolejny raz fajnemu posiłkowi towarzyszyła chamska/nieudolna/zła obsługa, otoczka powiedziałem "NIE" - i tu to opisuję.

niedziela, 24 stycznia 2010

Stary Młyn - Toruń

     Miejsce stosunkowo nowe na gastronomicznej mapie miasta. Właścicielstwu zamarzyło się zawojować rynek w modnym ostatnio segmencie - pierogach. W Toruniu istnieje już kilka podobnych lokali, całkiem przyzwoitych. No i jak sobie radzi Stary Młyn? Chyba całkiem nieźle. Restauracja z pietyzmem, wręcz wykończona. Mnóstwo tam zamawianego rękodzieła, i cieszących oko drobiazgów. Wspomnę tu tylko o okienku w podłodze zaraz za wejściem, przez które to przechodzimy zerkając na pracę w kuchni. Miejsce umieszczone nad schodami nazwane "bocianim gniazdem", gdzie wchodzi się po spuszczanej drabince, i obowiązuje 11% zniżki.  Obligatoryjny zestaw rysunkowy dla dziecka. Takich smaczków jest tam więcej. Obsługa bardzo sympatyczna, młode osoby, dziewczyny, ale wiedzą, rozumieją, że życzliwość wobec konsumentów popłaca.
     Co do cen to średnie, nie za wysokie. Większa porcja klasycznych pierogów z napojem około 20 zł. Dodatkowo każde zamówienie poprzedzane jest czekadełkami w standardowej postaci - chleb, smalec i ogóreczki.


     I tak jak narracja w tej notce, tak i ja budowałem swoją opinię o tym lokalu. Ładnie, świetnie, sympatycznie, do przyjęcia. Ale w końcu dostałem, po niedługim czasie, swoje pierogi. I aż żal o tym pisać, ale spośród kilku rodzajów, które miałem okazję spróbować.... żadne mi nie posmakowały. Te z pieca stanowczo za suche. Zapychały buzię, ślinianki nie nadążały, rozmiękczanie ich napojem mijało się z celem. Próbowałem tych piecowych z kurczakiem i serem oraz z mięsem. W obu przypadkach smak zdominowany przez wypiek. Równie dobrze można stary chleb nadziać jednym kabanosem i włożyć na 5 min do piekarnika. Co do tradycyjnych pierogów podobnie bez rewelacji. Słodkie - "z babcinymi konfiturami" - marne, chyba że "z babcinymi" znaczy, że babcia sama poszła po nie do Biedronki. Najgorzej chyba było z "zakonnymi". Połączenie mielonego salami z Cheddarem stanowczo za słone. To była taka słonizna, że żałuję, że żadnego pieroga nie zabrałem ze sobą - w te mroźne dni rozsmarowanie takiego  na skutych lodem schodach do mojego domu mogłoby uchronić  przed wypadkiem. Sosy również nie zachwycają. Ostry na przykład, stanowczo za ostry, choć dla przełknięcia takich "zakonnych" chyba każdy sposób wart jest spróbowania.  Reasumując polecam odwiedzenie Starego Młyna, obejrzenie wnętrza, nacieszenie oka szczegółami wystroju, obcowanie z sympatyczną obsługą, zamówienie pierogów, ale zaraz po konsumpcji czekadełek EWAKUACJA.
     Ważna rada. Jeśli już mamy ochotę na pierogi, to albo w domu albo w pierogarni (dobrej). Nie polecam zamawiania tychże w restauracjach "ogólnych", w pierogach niespecjalizowanych. Pierogi, w takich miejscach są często ostatnim wcieleniem poprzednich potraw - mielonych, które wcześniej były np. schabowymi. Podobnie sprawa ma się z ruskimi - przegląd tygodnia.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz