Toruń - Olsztyn - restauracje - knajpy - opinie - recenzje - obsługa - jedzenie

Znam takich, którzy fortunę zostawili w maszynach hazardowych. Są i tacy - o nich nie trudno- którzy piją. Trafiają się filateliści i inni hobbyści. Kolega dwa lata odkładał i kupił sobie czterdziesto-calową plazmę. Ja jadam "na mieście". Taka to moja słabość. I aby było jasne nie jestem ekspertem kulinarnym, mam średnio wyczulone podniebienie, nie kończyłem szkoły gastronomicznej. Moje obserwacje odnoszą się głównie do standardu lokalu, otoczki wokół jedzenia. Same smaki są warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. I kiedy kolejny raz fajnemu posiłkowi towarzyszyła chamska/nieudolna/zła obsługa, otoczka powiedziałem "NIE" - i tu to opisuję.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Via Napoli vel Lipka - Olsztyn

    Tuż przed świętami rzuciło mnie do Olsztyna i w wolny, sobotni wieczór wybrałem się do Via Napoli na starówce w Olsztynie. Lokal "z polecenia". Niewielkie ale przytulne wnętrze, urządzone z pewną troską o szczegóły. Jedzenie dobre. Niezłe sałatki - próbowałem wielu, więc wiem o czym mówię. Sałatka z boczkiem - smaczna, z pomidorami podobnie. Pizza - standard lekko wyższy niż gdziekolwiek indziej, choć na uwagę zasługuje "Korsykańska" z pastą mięsną. Nic to wszystko jednak w porównaniu ze znakomitą zupą dyniową/ z dyni (?). Świetnie zrobiony, lekko pikantny krem z nutą czosnku. Niestety całości nie dopełnia pieczywko - małe bułeczki - serwowane zarówno do przystawek, jak i do zup. Gumowate, z pewnością nie chrupkie, jakaś odgrzewka a la mikrofala. Ceny średnie - zupa + sałatka + pizza około 50 zł, ale głowy nie dam.

 
     Już nigdy więcej tam się nie pojawię. Dlaczego? Ano ze względu na absolutnie nieprofesjonalną, niegrzeczną obsługę. Trafiła mi się kelnerka młoda, lekko tęgawa (i nie mówię tego aby dokuczyć dziewczynie, ale dla ułatwienia identyfikacji, ku przestrodze). Warunki następujące: w środku 7-8 stolików, kiedy ja się pojawiłem 3 zajęte. Dwie kelnerki. Na kartę czekałem coś koło 10 minut (sic!) choć zdążyło się obok mnie dziewcze kilka razy przetoczyć. Jak już kartę otrzymałem i zauważyłem, że bardzo się cieszę, że wreszcie się pani udało, usłyszałem, że mam szczęście... ech. I dalej. Zmora polskich knajp. Nie skończyłem sałatki, już zupa stygnie, nie skończyłem zupy, po sałatce nie posprzątane, ale pizza już stygnie - dramat. Dopóki nie dojdzie do moich uszu sygnał o zmianie standardu obsługi, do Lipki nie wracam.
     Na koniec dobra rada: w restauracji, o ile to możliwe wybieram stoliki obsługiwane przez osoby starsze, nie dziewczyny dorabiające do wakacji, nie studentki. Osoby starsze - szansa, że wykształcone/przeszkolone w tym kierunku, wydają się bardzie przykładać do obsługi.

1 komentarz:

  1. Ma Pan całkowitą rację, z tego samego powodu przestaliśmy tam jadać z mężem.Na początku wydawało nam się, że to czysty przypadek, że kelnerki nie wyrabiają się z robotą, może jakieś dania na wynos itd.Ale po którejś wizycie z kolei zaczęliśmy odczuwać wrażenie,że kelnerki nie tylko obsługują klientów,ale chyba też gotują zamówione dania he he.Bardzo często jadaliśmy w tej restauracji latem, ponieważ mają ogródek i miło się je na świeżym powietrzu,ale już dawno tam nie byliśmy. Od czasu do czasu jeszcze tam zajrzę, chośby sprawdzić czy coś się zmieniło i z sentymentu-a jeśli pan się tam kiedyś jeszcze wybierze to proszę sprawdzić kopytka z łososiem i babkę ziemniaczaną z sosem mięsnym-pychotka. A na deser polecam racuszki cynamonowe(o ile jeszcze je podają)pzdr Magda

    OdpowiedzUsuń