Toruń - Olsztyn - restauracje - knajpy - opinie - recenzje - obsługa - jedzenie

Znam takich, którzy fortunę zostawili w maszynach hazardowych. Są i tacy - o nich nie trudno- którzy piją. Trafiają się filateliści i inni hobbyści. Kolega dwa lata odkładał i kupił sobie czterdziesto-calową plazmę. Ja jadam "na mieście". Taka to moja słabość. I aby było jasne nie jestem ekspertem kulinarnym, mam średnio wyczulone podniebienie, nie kończyłem szkoły gastronomicznej. Moje obserwacje odnoszą się głównie do standardu lokalu, otoczki wokół jedzenia. Same smaki są warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. I kiedy kolejny raz fajnemu posiłkowi towarzyszyła chamska/nieudolna/zła obsługa, otoczka powiedziałem "NIE" - i tu to opisuję.

czwartek, 18 marca 2010

Grill Stopka - Stopka

     Sam sporo jeżdżę. Nie są to dystanse kierowcy tira, aczkolwiek tyłek boli. Na kilku trasach z Torunia do innych miast znam tyko kilka (3-4) przydrożnych knajp, które warte są polecenia. Co właściwie znaczy, że takie miejsce warte jest polecenia. Hmm... w dobrym miejscu zatrzymujemy się kiedy jesteśmy w trasie, zgłodnieliśmy i wiemy, że tam dają jeść lepiej, niż gdzie indziej. W bardzo dobrej knajpie na trasie zatrzymujemy się nawet wtedy gdy nie jesteśmy głodni, ale szkoda nam tracić okazji, w końcu jesteśmy w okolicy. Do świetnej knajpy po prostu jeździmy - jest sama w sobie celem, a nie etapem trasy. Tak właśnie jest ze Stopką.  Może jestem maniakiem, ale już kilka razy specjalnie tam jeździłem z Torunia - drobne 80 kilometrów w jedną stronę.
     Jak tam jest? Ciekawie. Cały teren restauracji został zamieniony w skansen, a właściwie muzeum. Podobnie jak na balu kombatanta, tak i tu wszędzie otaczają nas starocie. Mamy cały park maszynowy technologii rolniczej, są stare pralki, radia i telefony, patefony, walizki i żelazka, jest żelazny traktor i ręczna pompa strażacka... jest wszystko. Dnia za mało aby to wszytko zwiedzić, a zaryzykuję opinię, że hektar jest do obejścia. Jakkolwiek jestem zafascynowany technologią prac domowych z początku ubiegłego wieku i przejawami geniuszu konstruktorów kieratu, to nie z powodu skansenu jeżdżę do Stopki...
     Potrawy są tu, jak przystało na prawdziwą restaurację, najważniejsze. Na wielkim grillu, nad górą węgla drzewnego, podskwierkują karkówki, kurczaki, szaszłyki i kiełbasa. Co istotne to porcje są słuszne, choć płacimy za wagę potrawy to i tak miło zajadać się karkówka wielkości przejechanego kota. Faktem jest, że dzięki marynowaniu karkówka ma niebywały smak, choć nie zabija tego o co w niej chodzi, czyli smaku dobrego mięsa. A dlaczego dobrego? To proste. Obserwując to miejsce, gdzie klientów jest tylu co w lumpeksie w poniedziałek, doszedłem do wniosku, że przy takim obrocie mięso nie ma in się kiedy zestarzeć - ono zawsze jest świeże. Po wybraniu metodą palca ("O TĘ POPROSZĘ!") dania głównego udajemy się do lady, gdzie wybieramy pieczywo, napoje i co najważniejsze dodatki.... a dodatki to osoba historia. Po pierwsze duży wybór różnych pikli: na ostro, kwaśno, słodko i słono. Po drugie i najważniejsze to sosy. Jakkolwiek właściciel je sobie nazwał, ja mam własne nazwy: biały sos czosnkowy i czerwony sos czosnkowy. Określenie sos jest w tym wypadku mocno nieprecyzyjne - w istocie mamy do czynienia, ze względu na ilość stałych składników, z rzadką sałatką. Jakkolwiek by tę mieszaninę pora, czosnku majonezu, śmietany pomidora oraz innych warzyw i przypraw nazwać to jest to rewelacyjny, świetnie skomponowany dodatek. Całe nasze zamówienie ląduje na tacy (tacach), regulujemy rachunek i możemy przystąpić do konsumpcji.


     Jestem absolutnym fanem tego miejsca, ale czy jest ono ideałem? Nie. Jest pewien drobny zgrzyt, szczegół, którego nie przemilczę - PIEPRZONE PLASTIKOWE SZTUĆCE I PAPIEROWE TACKI!!! Ja rozumiem, że wszystko w konwencji grilla na działce pracowniczej pod Sosnowcem, wiem, że przemawia za tym jakaś logistyka i logika ("bo swołocz pokradnie"), ale na Boga jeśli zostawiam 100 zł za posiłek (ok, ok dla 4-osobowej rodziny, ale stówka jest stówka) to mogę chyba oczekiwać fajansowego talerza i blaszanego widelca. To straszny syf i obciach uciekać się do rozwiązań jednorazowych, tym bardziej, że na miejscu są warunki do urządzenia zmywalni i magazynu. Nie chcę snobować, ale zupełnie inaczej smakuje jedzenie z jakiejś wytłoczonej makulatury, a inaczej ze stosownej zastawy. I jeśli o mnie chodzi gotów jestem za to udogodnienie więcej płacić, tylko nie róbcie (Panie Właścicielu) takiego chamskiego festynu z papieru i plastiku. 
     Ceny - jak wspomniałem - za pełen duuuży obiad dla 2+2 około 100 złotych. Mało jak za  mięso z rożna, sporo jak za knajpę przy trasie.  
     Stopkę odkryłem dwa razy. Pierwszy, kiedy sam tam, przez przypadek, zawitałem. Drugi raz kiedy okazało się, że wielu z moich znajomych, którzy czasem przemieszczają się po kraju, ją zna i próbuje mi nieudolnie tłumaczyć jak tam trafić. Spotkałem się też z wieloma opiniami, że jest to najlepszy grill w Polsce - i za prawdę ja lepszego nie poznałem.
     Jeśli coś jest dobre, a nawet bardzo dobre, to nie znaczy, że nie może być jeszcze lepsze, dlatego warto zgłaszać swoje uwagi i pomysły w lubianych restauracjach - w końcu tak trochę, w pewnym sensie, są one częścią naszego życia - nas samych - dbajmy o nie. Sam mogę się pochwalić, że przez moją upierdliwość, w pewnej warmińskiej karczmie do menu wrócił garus ze śliwek! - bo tak mi go brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz